Wiesława Wirowska: żona, mama, pielęgniarka, autorka publikowanego na naszej stronie felietonu zatytułowanego „Co mi Panie dasz”.
Zdarza mi się czytać artykuły pani doktor Doroty Sumińskiej. Jestem jej zdecydowaną fanką i chciałabym dorównać jej w miłości do zwierząt. Uważam, że zwierzęta są od nas ludzi zdecydowanie lepsze, mądrzejsze i bardziej szczere. One jak kochają to do śmierci, jak nienawidzą to też do końca. Polują gdy są głodne, a my?
Moje serce oddałam pieskom i dotyczy to wszystkich piesków, i tych małych i tych dużych, młodych, ładnych i tych starych ładnych inaczej. To one ratowały mnie przed szarością życia i depresją, pokazywały mi co jest w życiu najważniejsze. Mówiły mi, że przyjaźń to bezwarunkowe kochanie i oddanie, takie na dobre i na złe. Gdy wracam z pracy zmęczona, sfrustrowana, zagniewana i obrażona na cały świat, włosy w nieładzie, rozmazany makijaż, to właśnie one witają mnie jakbym była królową, najpiękniejszą na świecie i najbardziej pożądaną. Cała frustracja w tym momencie mija, zdejmuję buty, siadam na podłodze i poddaję się terapii miłości i szczęścia.
Te moje szczęścia, moje pieski to najlepsi psychologowie. Wysłuchują bez szemrania, z pełną uwagą wszystkich moich narzekań, wątpliwości, złości i radości. Doskonale wyczuwają kiedy jest mi źle, a kiedy dobrze. Tulą się, „całują”, zachęcają do wspólnej zabawy. Ich oczy mówią: kocham cię, wszystko się ułoży, zobaczysz. Tylko ten, kto nie miał takiego przyjaciela, nie wie jak piękny jest świat, nie wie, że mając psa nigdy nie będzie samotny. Odejście takiego przyjaciela opłakuje się na równi z odejściem najbliższej osoby. To bardzo boli, och jak boli.
Czytałam, że w niektórych domach opieki paliatywnej i innych domach opieki przebywają psy i koty co wpływa bardzo korzystnie na zachowanie przebywających tam ludzi. Coraz częściej prowadzi się też terapie wspomagając się zwierzętami, tj. psami, kotami czy końmi. Postulowałabym, by zwierzęta były wszędzie tam gdzie przebywają ludzie chorzy, zdesperowani czy samotni. Oczywiście wszędzie tam gdzie jest to możliwe (a prawie wszędzie jest). Byłam już kilka razy z moją ukochaną suczką w domu opieki. Nie uwierzycie, ale większość przebywających tam osób chciało ją pogłaskać, przytulić. Na smutnych, przygaszonych i zrezygnowanych twarzach zobaczyłam uśmiech. Wierzcie mi, każda terapia chorego pacjenta uzależniona jest od dobrego, pozytywnego nastawienia tego pacjenta. Uśmiech też jest częścią terapii!
Należy też zmienić nastawienie naszych medyków i całej służby zdrowia. Przekonać tych, którzy twierdzą, że zwierzęta w takich placówkach to kłopot i przenoszone choroby. Nic bardziej mylnego. Każdego zwierzaka trzeba badać, regularnie szczepić i pozwolić zgorzkniałym, samotnym, chorym i przegranym ludziom przebywać w ich towarzystwie. To bardzo poprawia jakość życia.
W większości takich placówek sprawdzają się przede wszystkim koty. Nie trzeba ich wyprowadzać na spacer, siedząc na kolanach zmniejszają bóle reumatyczne! Nie dają się zagłaskać „na śmierć”, bo to uwielbiają. Poza tym potrafią same zadbać o siebie.
Od jakiegoś czasu jest z nami maleńka suczka z ogromnym serduszkiem. Mamy ją i nikomu nie oddamy. Nie wyobrażamy sobie życia bez niej w domu. Wszystkim polecam taką terapię i tyle szczęścia każdego dnia. Wierzcie mi, opiekujemy się nią wspólnie z mężem, a ona daje nam dużo więcej. Daje nam całą siebie. Rozświetla szarość dnia.
Mój synek biegnie po pracy do domu jak na skrzydłach do swojej ukochanej papużki. Ja się śmieję, lecz on odpowiada: „mamuś, przecież ona tak na mnie czeka, chce się przytulać, zagląda mi w oczy i muska mnie dziobkiem”. Papużki, gdy są szczęśliwe mają lśniące piórka, gdy są smutne piórka matowieją, a gdy nieszczęśliwe – wypadają. Czy z ludźmi nie jest podobnie?
Moja córcia zalewała się łzami, gdy ratowała swoją sunię gdy ta była bardzo ciężko chora. Są to ogromne emocje, ale ile radości kiedy choroba minie. Łzy szczęścia też leczą i napełniają optymizmem.
W jednym domu opieki widziałam akwarium z rybkami, a przy nim zawsze było kilkoro pensjonariuszy patrzących i śmiejących się kiedy komentowali między sobą zachowanie niektórych rybek.
W Instytucie Onkologii na Ursynowie w Warszawie jest poczekalnia, gdzie w fontannie pływają żółwie. Iluż pacjentów i chorych, czekając na wizytę czy „chemię” z uśmiechem obserwuje te długowieczne istoty.
Reasumując – choroba, starość i nieszczęścia potęgują potrzebę bliskości. Czy zawsze znajdzie się ktoś kto wysłucha i zapewni o swoim szczerym oddaniu lub o miłości? Czasami lepiej gdy swoje bolączki powierzymy zwierzęciu. Ono jak pokocha to nie zdradzi, nie odejdzie i spełni swoją rolę.
Ps. Ponoć koty opiekując się chorymi na prostatę czynią cuda. Prawda to czy fałsz?
Wiesława Wirowska
Animaloterapia polega na pracy z pomocą psów. Główne działanie tego rodzaju terapii kontaktowej polega na nawiązaniu psychicznej więzi ze zwierzęciem, co przyspiesza leczenie, a także ma korzystny wpływ na rozwój psychospołeczny. Kontakt, np. z psem umożliwia głęboki relaks, co poprawia samopoczucie, a to z kolei motywuje do podjęcia walki z chorobą. Pies, który nie ocenia, nie przygląda się pogardliwie i jest ogromnie cierpliwy, stymuluje chorego do zwiększonego wysiłku fizycznego podczas ćwiczeń. Pies akceptuje nas takimi jakimi jesteśmy, nie ocenia po wyglądzie i sposobie wysławiania się, nie wyznacza norm. Jest oddany i wierny, pozostanie z nami bez względu na nasze sukcesy i niepowodzenia. Przed psem nie ukryjemy naszych smutków i obaw, które często skrywamy przed otoczeniem. On wyczuje nasz smutek i radość. Psy mają zdolności pozwalające im wyczuć zmianę zapachu skóry, zmiany w pracy serca, odróżnić tkanki chore od zdrowych. Te szczególne predyspozycje można dodatkowo rozwinąć poprzez odpowiednie szkolenie. Pozwala nam to nauczyć psa wyraźnego sygnalizowania zagrożenia, np. ataku hipoglikemii czy rozwijającej się choroby nowotworowej. Okazuje się, że ich towarzystwo pozytywnie wpływa na przebieg rekonwalescencji pacjenta i to podyktowanej najróżniejszymi schorzeniami.
Medyczne korzyści płynące z dogoterapii obejmują różnorodne schorzenia, oto kilka przykładów efektów tego rodzaju leczenia:
• Pacjentom hospitalizowanym z powodu ataku serca i nadciśnienia, po kilkunastominutowej terapii, poprawiła się praca serca i lepiej funkcjonowały płuca. Pozbyli się stresu i byli bardziej odprężeni.
• Onkolodzy z Mayo Clinic zanotowali, że u osób posiadających psa ryzyko kłopotów z nadciśnieniem zmniejsza się o 21%, rzadziej też składają wizyty lekarzom.
Zwierzaki powodują, że starsi ludzie nie czują się samotni, wpływają też na poprawę społecznych interakcji. Pacjenci czują się zrelaksowani, są uśmiechnięci, gdy podczas rekonwalescencji towarzyszy im pies. Osobom załamanym i będącym w depresji pies pozwala zachować kontakt ze światem, a dzięki temu szybciej wrócić do zdrowia.