W czerwcowym Sympozjum, którego organizatorem było Stowarzyszenie „Gladiator” mówiło się wiele o tym w jaki sposób dowiadujemy się o chorobie prostaty.
Chciałbym nawiązać do wypowiedzi prof. Zatońskiego, aby wykazać, że zmiany epidemiologiczne, które obserwujemy w Polsce, są równoległe do tych, jakie obserwowano niegdyś w Stanach Zjednoczonych i krajach zachodnich i które wymuszają na naszym środowisku medycznym zmiany adaptacyjne w celu poprawy jakości życia pacjentów.
Wielu mężczyzn umiera z powodu raka gruczołu krokowego, gdyż ten nowotwór jest odpowiedzialny za 7 proc. wszystkich zgonów stwierdzanych u mężczyzn. Przed laty wprowadzono do powszechnego stosowania marker PSA – test badania przesiewowego. To wydatna pomoc dla wczesnego wykrywania raka gruczołu krokowego, po to by nie tylko wyleczyć, ale i skutecznie zapobiec wielu zgonom mężczyzn.
PSA tak jak każdy test przesiewowy wiąże się z pewnymi zjawiskami epidemiologicznymi. Jego zaleta jest wzrost nowych rozpoznań raka gruczołu krokowego. W ten sposób dochodzi wykrywalności nowotworu, zanim pojawia się typowe objawy i dolegliwości chorobowe. Jednakże każde badanie przesiewowe wiąże się z pewnym niekorzystnym zjawiskiem, które określa się jako nadrozpoznawalność. To pewien paradoks, ale w ten sposób wykrywamy nowotwory jakby niepotrzebnie. Wielu z nas choruje na różne choroby, np. układu krążenia i to one mogą przyczynić się do naszej śmierci, a nie rak prostaty, który rozwija się bardzo wolno.
Co w takiej sytuacji, mężczyznom dotkniętym tym nowotworem możemy zaoferować? W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia w Stanach Zjednoczonych test PSA był bardzo popularny – wręcz namawiano mężczyzn, aby każdy mężczyzna po 50. roku życia poznał swoje PSA. Spowodowało to istną lawinę wykrywalności raka prostaty a w pewnych wypadkach nawet niepotrzebnie. Statystyki wykazały zmniejszoną liczbę zgonów z powodu tego raka, a więc test PSA wykonał swoje zadanie. Na przestrzeni pewnego odcinka czasu zaobserwowano, że śmiertelność spadła o blisko czterdzieści procent, a więc nastąpił istotny postęp. Mało jest tak spektakularnych zjawisk w medycynie.
W Stanach Zjednoczonych diagnozuje się rocznie ok. 200 tys. przypadków raka prostaty – umiera w tym samym czasie z tego powodu ok. 30 tys. ta relacja wynosi jak 1 do 8. Tak jest w przypadku raka prostaty, ale w przypadku raka płuca te relacje są zupełnie inne. Ten nowotwór ma na „sumieniu” większość zgonów.
Rak gruczołu krokowego jest chorobą starszych mężczyzn, większość przypadków rozpoznaje się pomiędzy 55 a 75 rokiem życia. Większość mężczyzn w tym wieku umiera z powodu chorób krążenia, po co u np. 80-latków wykrywać ten nowotwór? Szacuje się, że ta nadropoznawalność dotyczy ok. 40-50 proc. mężczyzn. A tylko nieliczni starsi mężczyźni, u których wykrywa się raka prostaty, nieistotnego klinicznie, rezygnuje z aktywnego leczenia, np. chirurgicznego albo radioterapii. A tego rodzaju leczenie nie jest obojętne dla jakości życia mężczyzny, powoduje określone skutki zdrowotne i utrudnienia np. nietrzymanie moczu i problemy z potencją. Warto też wiedzieć, że coraz popularniejsze badanie z użyciem ultrasonografu też nie daje gwarancji wykrycia raka nawet w stadium zaawansowania. To może zapewnić dopiero rezonans magnetyczny. W USA stosuje się już, u nas jeszcze niedostępne, testy genetyczne na podstawie wycinków uzyskanych z biopsji.
Nasze środowisko medyczne stoi przed wyzwaniem poprawy różnicowania mężczyzn, musimy nauczyć się rozpoznawać nowotwór, który nie ma klinicznego znaczenia. Może nie wykonywać np. biopsji u mężczyzny, u którego PSA przekroczyło pewien poziom. Może skupić się tylko na rozpoznawaniu nowotworu, który ma istotne znaczenie dla życia mężczyzny. Większość z nich, jeśli nie jest zaawansowana, ma charakter powoli pełznącego ślimaka, a jednak nawet taka początkowa forma nowotworu wpływa, czasem destrukcyjnie, na samopoczucie mężczyzny. Tak więc im mniej stresu z powodu czasem niepotrzebnych badań, tym lepsza jakość życia mężczyzny, szczególnie w podeszłym wieku. Nie znaczy to, że mężczyzna ten zostanie pozostawiony sam sobie, podlega on w dalszym ciągu obserwacji i monitoringowi medycznemu.